środa, 18 lutego 2015

Psiepraszam, czy Pan mówi do mnie?

Dzisiaj chciałabym poruszyć kwestię komunikacji z psem. A raczej top najgorszych możliwych zachować ludzi wobec psów i innych psiarzy.
Słyszy się na ten temat wiele, ale nie zawsze dobrego, a opinie rozbieżne są i różne jak wszystkie drogi, które prowadzą do Rzymu.

Każdy pies jest inny i wymaga innego podejścia. Ale tego chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. Zdarzają się jednak delikwenci, którzy uważają się za znawców, chociaż ostatniego psa mieli w roku '74, ale "później wie Pani he-he, się go pozbyłem".
Trudno obcym zwracać uwagę na temat tego jak rozmawiają ze swoim pupilem. Problem zaczyna się, gdy  ktoś obcy nagle ni z tego, ni z owego zaczyna wychowywać Twojego psa.

Poniżej kilka typów ludzi, których szczerze nie znoszę i ich zachowanie doprowadza mnie do szewskiej pasji.*

1. Pan generał.

Zrelaksowany na luźnej smyczy, też może być posłuszny.
Zdaniem Pana generała psa trzeba bić żeby słuchał, kopnąć gdy nie posłucha. Pies może i idzie przy nodze, jednak jest zupełnie otępiały strachem. Nie węszy, nie nadstawia uszu, załatwia się ukradkiem by nie spowodować opóźnienia w dwuosobowej paradzie. W tych psach nie widać radości. Pan też nie omieszka wypomnieć mojemu psu, że idzie na luźnej smyczy. że jak to tak, a jakby nagle się rzucił na jego pupila? Przepraszam Pana, ale Yoren nie jest zainteresowany akurat. Ma mnóstwo nowych zapachów do poznania.




2. Pani "łomatkoboskojakiślicznymilusikochaniusi", często występuję wraz z pociechami

Chyba każdy właściciel czworonoga przynajmniej raz spotkał osobę, która uznała, że jest na tyle wspaniałą duszą, że absolutnie żaden pies nie zrobi jej niczego i można z łapami wprost do pyska obcego psa. A towarzyszy temu głos wysoko ponad skalę. Przyznaję, Yoren jest psem łagodny i zawsze ma kaganiec na osiedlowym spacerze (wstrętne rozrzucone resztki żywności). Ale nie każdy pies lubi dotyk. Nie każdy pies toleruje ciąganie za uszy przez małe dzieci. I chociaż Y. nie ugryzie to mimo wszystko nie pozwalam mu być zbyt długo miętolonym przez obcą babkę. Bywa też tak, że zachęca jeszcze dzieci: "Patrzcie dzieci jaki ładny piesek, pogłaszczcie go sobie".
Przepraszam bardzo, ale czy mój pies jest jakimś dobrem wspólnym? Posągiem osiołka, którego trzeba potrzeć na szczęście? A może jakieś: Czy można pogłaskać?
Staram się wytłumaczyć dzieciom, że nie wszystkie psy są miłe. Że najpierw trzeba wyciągnąć rączkę do powąchania, a nie piszczeć na widok świńskiego ogonka.
Yoren jest średnio zachwycony pomysłem z czapką.
Jestem wtedy najczęściej obrzucana nienawistnym spojrzeniem matki. Ale skoro ona decyduje za mnie, kto może głaskać mojego psa, to ja pozwolę sobie edukować jej dzieci. Mają owe Panie jeszcze pewną szczególną, przeważnie łączącą je rzecz: "Misiek nigdy nie wychodzi na spacer bez ubranka i nie wiem czemu nie ubiera się wszystkim psom." Ja wiem, że małe pieski potrzebują dodatkowego ogrzewania. I nawet nie tyle mnie to złości co czasem śmieszy (coco chanel i Dolce&Gabana), ale Y. to 40 kg żywej masy. Nie trzęsie się z zimna, nie telepie jak osika. Najgorsze jest jednak to, że owa Pani rzuca uwagę również o fryzjerach. Czyli wychodzi na to, że obcina psa, by dobrze wyglądał i później ubiera go w fikuśne ciuszki. No cóż. O gustach się nie dyskutuje. Moim zdaniem ubrany Yoren wyglądałby co najmniej głupio.


3. Najgorszą i najliczniejszą niestety grupę stanowią psi pseudo entuzjaści.

"A bo mój Pafcio to cały czas latał luzem" oraz moje ulubione "Proszę się nie bać, on nie ugryzie on się chce tylko zapoznać".
Yoren- szczęśliwy pies ;)
Fajnie jest gdy mogę się wymienić opinią z innymi. Lubię słuchać opowieści, ale poprzednie zdania mają najczęściej swoją kontynuację. "...i Pani też by go tu puściła. Nieszczęśliwy na tej smyczy. Pani to serca nie ma. W kagańcu pewnie cały boży dzień, ani to nic złapać, ani wody się napić." Zacznijmy od tego, że Y. nie jest nieszczęśliwy. Jest normalnym, zdrowym nie podekscytowanym psem. Nie chodzi w kagańcu w sprawdzonych miejscach i raczej z dala od innych psów, bo ma zwyczaj zabierania im tego czym się aktualnie bawią. I nie chcę właśnie żeby nic łapał, bo jeśli coś złapie to koszty leczenia mogą mnie nieprzyjemnie zaskoczyć.

I ostatnie, chyba najgorsze.
Yoren i kolega czekają na śnieżną kulkę.
Każdy pies ma inną potrzebę socjalizacji z innymi. Może mieć danego dnia humor, a może zwyczajnie być poirytowany. Stwierdzenia, że on się chce tylko zapoznać działają na mnie jak płachta na byka. A co jeśli miałabym suczkę z cieczką? Psa na szkoleniu lub bardzo terytorialnego zwierzaka? Jego nic nie obchodzi. Jego piesek chce się tylko zapoznać. I co z tego, że już jeży sierść i szczerzy kły, bo jednak zapoznanie nie wyszło: "On się tylko tak bawi hihi". Nie wykonam gwałtownego ruchu, bo może wywołać atak. Proszę więc o odwołanie. Nie zawsze działa za pierwszym razem. W zasadzie nigdy nie działa za pierwszym. Dopiero stanowczy ton i powarkiwania zmuszają delikwentów do łaskawego zabrania psa.

Psia gonitwa na Polu Mokotowskim.

Nie piszę tego tekstu pod wpływem szczególnych emocji. Takie sytuacje zdarzają mi się nagminnie i mam wrażenie, że nie zmieni się to niestety zbyt szybko.
Zastanawiam się jedynie skąd się wzięła kultura głaskania obcych psów, kiedy nie wypada głaskać obcych dzieci. Żółte wstążeczki nie działają niestety, bo ludzie nie wiedzą co oznaczają. Mała jest ludzka świadomość w zakresie psiego dobrego wychowania.
Jestem ciekawa jakich Wy ludzi spotykacie najczęściej na spacerach? Macie raczej dobre czy złe skojarzenia?
Czekam na wasze komentarze :)

* Nie są to osobni ludzie, a zbiór cech z kilku lub kilkunastu spotkań z przedstawicielami podobnymi do siebie.


Przypominam również o akcji krwiodawstwa, która odbędzie się dnia 1 marca w Warszawie przy ul. Strzeleckiego 10E. Zachęcamy wszystkich do uczestnictwa!



środa, 11 lutego 2015

Nie kupuj, adoptuj.

Witajcie w środę :)

Dzisiaj chciałabym poruszyć dość drażliwy temat i wyrazić swoją opinię w tej sprawie.
Temat o tym czy jak pies to rasowy czy kundel.

Być może nie jestem obiektywna. Wszystkie psy jakie miałam były mieszańcami. I niemal wszystkie pochodziły ze schroniska. Jest jednak kilka osób, które są za ukróceniem wielorasowców, ponieważ jak psy to tylko z "tradycją i godnością".

Szczerze powiedziawszy nie bardzo rozumiem co ma godność do rasy psa. Zalatuje mi tutaj nawet pewnym słowem- rasista.

Chciałabym zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko psom rasowym. Może ktoś lubi? Może mu się bardziej podobają.O gustach nie powinno się dyskutować.

Dlaczego więc mój pies przeszkadza komuś zupełnie obcemu tylko dlatego, że nie mogę przedstawić jego drzewa genealogicznego? Kilkakrotnie spotkałam się już z pytaniem: "O matko jaki piękny! Jaka to rasa?" A żadna proszę Państwa. Żadna lub wiele. Jak kto lubi ;)
I niestety za każdym razem widzę zawód w oczach owych ludzi. Bo kundelka trudno jest podrobić. Pewna Pani spytała nawet czy nie chciałabym by Yoren został tatusiem, bo wtedy takie śliczne szczeniaczki by wyszły. Nie, nie chciałabym. Koniec tematu. 

Plusy posiadania kundelka? Przynajmniej kilka: 
  • większa odporność na choroby z powody zróżnicowanej puli genów,
  • oryginalny wygląd,
  • masz niemal pewność, że nie pochodzi z chowu wsobnego, 
  • dobry hodowca cię nie interesuje-
  • możesz go mieć za darmo z każdego schroniska!- Ratujesz życie
I tu właśnie przechodzę do meritum mojego wpisu. 
Przeglądając czasem portale z ogłoszeniami natrafiam na "szczenięta z rodowodem" za 300-400 zł.

Zastanawia mnie czy ludzie kupujący psy w takich miejscach zdają sobie sprawę, że psy z pewnością nie są czystego pochodzenia. Niestety „wystarczy” założyć stowarzyszenie i otrzymać wpis do Krajowego Rejestru Sądowego by mogło ono zacząć sukcesywnie wystawiać swoim "hodowcom" bezwartościowe w tym kontekście rodowody umożliwiające sprzedaż zwierzęcia.
Niestety potencjalny nabywca takiego psa w większości nie ma pojęcia, że w tym przypadku otrzymuje zwyczajny świstek papieru, nie przedstawiający żadnej wartości.

Tłumaczenia pseudohodowców:

„Pies nie nadaje się na wystawę dlatego nie ma metryki” – nawet szczenięta ze znacznymi wadami otrzymują metryki tyle ze z adnotacją np. nie hodowlany.

„Tylko 7 szczeniąt w miocie ma rodowód reszta nie”
Ten przepis nie obowiązuje już od 1992 roku.

"Szczeniak nie ma rodowodu bo to drugi miot suki w tym roku”
W wyjątkowych przypadkach komisja hodowlana może wydać zgodę na wdanie metryk takim szczeniętom. Jednak jeśli hodowca dopuszcza sukę cieczkę w cieczkę powinniśmy poszukać takiego, któremu zależy na swojej suce jak i szczeniętach.
 
„Nie chciałem męczyć suki wystawami” - niestety meczenie suki porodem i odchowem szczeniąt zupełnie umknęło uwadze tego handlarza….






Wiele psów w schroniskach czeka na własnego człowieka. Zamiast płacić i wspierać szary światek, gdzie pies jest tylko źródłem dochodu lepiej przygarnąć istotę, która zostanie Twoim przyjacielem zupełnie za darmo. Nie pozwól by psiaki takie jak Pola, Toto, Szopka z Fundacji Ratujemy Kundelki czy innych schronisk i fundacji spędziły całe swoje życie za kratami. 
Słyszałam już głosy krytyki: Bo oni byli oni widzieli. Sunia taka piękna! Pies zadybany! 

A nie przyszło wam do głowy, że to co widzicie to jedynie psi "aktorzy" i plan gdzie toczy się akcja.
Jak najbardziej nie mam nic przeciwko kupowaniu psów rasowych od hodowców, gdzie dba się zarówno o dobro matki jak i szczeniąt.

Rasy są jedynie wynikiem ludzkich zabiegów, którzy krzyżowali psy o danych cechach aby osiągnąć konkretny cel np. krótki łapki lub nakrapiana sierść. 

Więc jeśli patrzeć na to z tej właśnie strony to kundelki są psami z tradycją.




 Nie kupuj- adoptuj!




Jest nowa funkcja na blogu- dawka pozytywnej muzyki :) Enjoy!

Wprowadzenie i zapoznanie, czyli pierwsze obwąchanie.

Witajcie!

Wiele powstało w ostatnim czasie blogów o psach i innych pupilach. Nie zaszkodzi więc, by powstał kolejny. Czy będzie wyjątkowy? Nie wiem. O czym będę pisać? Do końca jeszcze nie wiem. Z pewnością tematyka będzie psia i okołopsia. :)

Zacznijmy więc od tego, że się przedstawię.
Jestem Karolina i mam psa- dość banalny wstęp, brzmiący jednocześnie jak zwierzenie na grupie wsparcia. Ale może i posiadanie psa jest pewnego rodzaju nałogiem? Mniejsza. Pies wabi się Yoren i ma półtorej roku. Razem z W.- moim narzeczonym adoptowaliśmy go w sierpniu 2013 ze Schroniska w Józefowie. 
Od tego czasu wiele się nauczyliśmy, być może nieco zmieniliśmy. Ale jedno mogę stwierdzić z pewnością. Decyzja o adopcji była jedną z ważniejszych jakie wspólnie podjęliśmy.

Trudno ocenić czego mieszańcem jest Yoren. Pysk ma nieco podobny do labradora, kolor niczym Owczarek Niemiecki, a ogon jak wieprzek z wiejskiej zagrody. Jak niemal każdy właściciel stwierdzę też, że moim zdaniem Yoren jest pięknym psem. Tyle jednak o jego wyglądzie. Charakter to jest coś co sprawia, że przy danym psie czujemy się bezpiecznie lub nie. Akurat Yorro (jak go czasem zdrobniale nazywamy) charakter ma potulny. Ma swoje sympatie i antypatie rzecz jasna, ale w głównej mierze dotyczy to ludzi. Psy stanowią przyjaciół. Zawsze i bez wyjątku- często prowadzi to do konfliktów, gdyż rozochocony niemal 40kg pies nie bardzo wie gdy jego towarzysz ma dość.  W zeszłym roku taka zabawa zakończyła się nocną wizytą na ostrym dyżurze i szyciem ucha. Ale o tym może innym razem opowiem.

Chciałabym jednocześnie zaznaczyć, że nie zamierzam konkurować lub w żaden sposób kopiować bloga Zosi i Bonza z http://pieswwarszawie.pl/ (swoją drogą, szczerze ich polecam i zachęcam wszystkich do czytania :). 

Mieszkamy w jednym mieście, ale przypuszczam, że ile psiarzy tyle tematów do poruszenia.

Tymczasem trzymajcie się ciepło w ten śnieżny poranek! Do kolejnego wpisu mam nadzieję :)