poniedziałek, 22 maja 2017

Gdy odchodzi pies

Nie mogłam zebrać się do napisania tego postu, jakby to, że pojawi się on w sieci miało decydujący wpływ. A przecież nic nie można już teraz zrobić. Mimo że właśnie minął tydzień odkąd Yoren odszedł za Tęczowy Most wciąż jest to dla mnie tak samo nierealne jak wtedy gdy w pracy odebrałam telefon z tą straszną wiadomością. Miałam wrażenie, że w patrzą do mnie jak na wariatkę, gdy roztrzęsionym głosem mówiłam, że mój pies nie żyje. Ich spojrzenia wyraźnie wskazywało na to, że mają mnie za osobę niespełna rozumu, bo kto to widział - tak za psem rozpaczać. A przecież właśnie od teraz wszystko miało być w porządku. Miał żyć długo, zdrowo i swoim merdając ogonem umilać nam powroty do domu. Swoją śliniącą się mordką brudzić nam spodnie za każdym razem gdy coś jedliśmy. Ale jego już nie ma. Pozostała dziwna pustka, której nie może wypełnić nawet Arya, która swoją drogą sama wydaje się być zdezorientowana. 

Yorena nie ma z nami od 15 maja. 

13 maja oboje z Aryą przeszli zabieg. Ona sterylizacji, on kastracji. Nie chcę w tym momencie wdawać się w szczegóły, jednak dwa dni później on dostał wstrząsu i niestety mimo podjętej reanimacji nie udało się go uratować.
Miałam, ba - wciąż mam mnóstwo wyrzutów do samej siebie. Czy konieczny był zabieg? Przecież nie był agresywny. Tłumaczę się sama przed sobą, że chciałam go chronić przed rakiem jąder, że nie chciałam by się męczył za każdym razem gdy w pobliżu byłaby suczka z cieczką. Jestem pełna wątpliwości i chcę poznać przyczynę dla której on nie wita mnie w progu i nie śpi na łóżku.

Oddaliśmy go na sekcję na SGGW. Gdy poznamy wyniki opiszę dokładnie całą sytuację, być może to pozwoli mi w jakiś sposób pogodzić się ze stratą, zrozumieć co się właściwie stało. Nie rzucam również oskarżeń w stronę lekarzy, którzy wykonywali zabieg. Wciąż nie mamy wyników sekcji, więc bardzo możliwe, że Yorena toczyła choroba, o której nie mieliśmy pojęcia.

Post nie jest długi, bo jak tu pisać o śmierci przyjaciela gdy nie wie się o niej praktycznie nic. 

Biegaj szczęśliwie za Tęczowym Mostem Yorciu. Byłeś i zawsze będziesz dla nas wyjątkowy. 





poniedziałek, 8 maja 2017

Powroty, czyli witaj ponownie psia blogosfero

Nie było mnie dokładnie dokładnie 17 miesięcy. Ponad rok kiedy wycofałam się z bycia aktywną w psiej blogosferze. Przyglądałam się jej jednak w dalszym stopniu i teraz jestem gotowa do niej powrócić z głową pełną świeżych i niebanalnych pomysłów na artykuły :) Psy wciąż te same, ale dla tych, którym nie chce się zgłębiać archiwum bloga pozwolę sobie przypomnieć je na nowo.

Yoren - pies pochodzenia schroniskowego. Temperament nieco leniwego, acz poczciwego osiołka. Uparty i nieco bojaźliwy, zupełnie ignorujący inne psy. Chyba, że jego osiedlową miłość Zumbę. Zumby się nie olewa ;) 
Adoptowaliśmy go w sierpniu 2013 roku kiedy miał około 3 miesięcy. Od tamtej pory wiele razem przeszliśmy i to właśnie dzięki niemu trafiliśmy do psiej blogosfery. Chcąc dzielić się doświadczeniami jako młodej opiekunki dołączyłam do licznych grup, a następnie założyłam fan page, który po jakimś czasie rozrósł się do niespodziewanych dla mnie rozmiarów. 


 Współpracowaliśmy z różnymi markami, które udzielały nam kredytu zaufania i pozwoliły recenzować swoje produkty. Uczestniczyliśmy w najważniejszym konkursie w branży kynologicznej czyli Top for Dog. Raz jako laureat nagrody dla psiego bohatera, a w roku następnym jako testerzy psich produktów. 


Arya- sunia w typie owczarka niemieckiego długowłosego.
Pochodzenie - fundacja "Ratujemy Kundelki". Do naszego stada dołączyła w 2015 roku i od tamtej pory zajmuje się byciem księżniczką. ;)

Na początku sprawiała nam nie lada problemy wychowawcze, bo w przeciwieństwie do Yorena ma usposobienia myśliwej. Wciąż nie podoba jej się, kiedy na spacerze ujada na nią małe coś, ale tu trudno się dziwić, bo ileż można coś takiego znosić. I chociaż w takiej sytuacji szczekać potrafi to na komendę za nic się nie odezwie. Może jakieś rady? 


Przygotowuje w chwili obecnej artykuł o przygotowaniu do sterylizacji oraz o samym zabiegu, który nas samych czeka już 13 maja więc śledźcie uważnie naszą stronę i bloga, bo wracamy z impetem :)